Mazury

Pięć dni spędziliśmy na Mazurach. Dany wyjazd pozwolił mi lepiej zrozumieć Polską wieś. Interesujące było również obserwowanie mało widocznych śladów niemieckiego bytu na tych terenach.
Zwiedziliśmy trzy wsie, jedna z nich mogłaby nosić miano małego miasteczka.

Wężówka

W małych wsiach nie ma ulic. Jest po prostu nazwa wsi i numer domu. Odległość pomiędzy domami może być wielka, dlatego nawigacja kieruje nie do ulicy, a do konkretnych domów.
Reklama agroturystyki. Robiłem stronę internetową dla Placówki.
Uwagę przykuwa przyjemna stara poniemiecka dachówka.
Ładna tabliczka na drzewie.
Miejscami spotykają się porzucone domy ale takie coś można spotkać i w Niemczech.
Krajobrazy przypominają tapety z Windows XP.
A to właśnie jezioro.
Polska wieś na jednym zdjęciu.

Wydminy

Z Wężówki do Wydmin można dojechać autobusem (na moment podróży jeszcze tego nie wiedzieliśmy) lub iść 30–40 minut na piechotę.
Tu są już zwykłe ulice, ale niezwykła nawigacja.
Cerkiew grekokatolicka.
Są tu nawet bloki. Z jakiegoś powodu w Polsce bardzo lubią malować bloki na żółto.
Stara stacja kolejowa.
Budynek w centrum.
Plebania.
Widoki.

Stare Juchy

Ta wioska spodobała się mi najbardziej.
Śmietnik w kształcie R2-D2 jak w Szczecinie.
Zabytkowy hydrant.
W Starych Juchach na tabliczkach nawigacyjnych, oprócz nazwy ulicy, jest również podawane coś ważnego, co na nie jest. Nie spotkałem czegoś takiego wcześniej. Wygodnie i fajnie. Uważam, że tak trzeba robić wszędzie.
Pan sprząta rzekę (widać, że jeszcze wstydzę się robić zdjęcia ludziom).
Centrum.
Jeszcze jeden hydrant.
Niemieckie domy. Niektóre są w lepszym stanie, inne w gorszym, niektóre są z nową i nieładną dachówką, inne są ze starą i ładną. Wspólny styl budownictwa jest zauważalny.
Nie udało się niestety zbyt dużo popływać, ponieważ prawie codziennie padał deszcz, ale nawet te parę razy było fajnie.
Zwiedzono

13–17 lipca

Sfotografował

Arsen Mosiichuk

Zredagowała

Weronika Jabłecka

Wcześniej
Później